Pojęcie domu jest dla niektórych trudne do zdefiniowania. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy przeszli przez bardzo współczesną trudną sytuację, w której ceny są ustalane w oparciu o ich miejsce pochodzenia. Coraz bardziej duże miasta stają się nie do zamieszkania dla klasy robotniczej. Miasta przybrzeżne Ameryki to jedne z największych łamaczy serc w tym departamencie.
Szczególnie San Francisco jest źródłem wielu udręk, zwłaszcza dla kolorowych rodzin o wieloletnim stażu. Wiele lat temu moją rodzinę wywieziono z miasta. Chociaż od tego czasu próbowaliśmy wrócić, nigdy się to nie udało. Za każdym razem, gdy wracam z wizytą, coś jest wciąż pięknie takie samo, podczas gdy wiele innych rzeczy jest innych w taki sposób, że po prostu chce mi się płakać. Bezzałogowe Tesle nawiedzają dzielnice całkowicie zniszczone przez skutki gentryfikacji. Miniesz nowicjuszy w branży technologicznej, którzy mają do powiedzenia o mieście same złe rzeczy: pogodę, zapach, ruch uliczny i tak dalej. I chociaż zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, aby zaparkować samochód w jakimś niewinnym miejscu i nie zostawić niczego (dosłownie niczego) w środku, prawdopodobnie i tak zastaniesz rozbitą szybę. Kochać to miasto jest trudne i powtarzałem sobie, że wielu go nienawidzę , wiele razy.
Jednak film z 2019 r Ostatni Murzyn w San Francisco zmieniło moje zdanie na stałe. Teraz, gdy znajduję się na rozdrożu w swoim życiu, próbując zdecydować, gdzie chcę być, kim chcę być i co chcę ze sobą zrobić, wydaje mi się to bardziej istotne niż kiedykolwiek.
Co dzieje się w „Ostatnim czarnym mężczyźnie w San Francisco”?
Spoilery dla Ostatni czarny człowiek w San Francisco poniżej!
Film opowiada historię Jimmiego Failsa, mieszkańca miasta, który całe życie spędza na zamieszaniu wokół wiktoriańskiego domu w Fillmore ze swoim najlepszym przyjacielem Montem. To jest dom, w którym dorastał, ale ostatecznie został zmuszony do wyprowadzki. To klasyczny wiktoriański budynek z San Francisco, otoczony bujną zielenią, która istnieje tam od lat. Mieszka tam starsze białe małżeństwo i często kłóci się z Jimmiem, który przychodzi bez zaproszenia i przycina im żywopłoty. Ale Jimmie chciałby tylko, żeby lepiej zaopiekowali się domem.
W końcu nawet to małżeństwo jest zmuszone do opuszczenia domu i nagle wdają się w spór z krewnymi o to, kto ma zatrzymać dom. To okazuje się świetną okazją dla Jimmiego i Monta. Oboje zamieszkują w tym domu tymczasowo, ponieważ pośrednik uważa, że może on stać pusty przez kilka lat. Wnoszą do domu różne meble i spędzają wiele intymnych chwil, podziwiając to, co czyni go wyjątkowym: stare, ciemne drewno; witraże; małe zakamarki i zakamarki. Możesz zobaczyć Jimmiego całkowicie spokojnego w tej przestrzeni, którą tak bardzo kochał jako dziecko.
Jednak jest w tym coś więcej. Jimmie utrzymuje, że dom ten zbudował jego dziadek w 1946 r., wbrew temu, co twierdzą niektórzy lokalni przewodnicy i eksperci. Dla niego to coś więcej niż tylko dom: to część jego krwi. W konsekwencji staje się siłą życiową dla jego najbliższej społeczności, szczególnie dzięki twórczym wysiłkom Monta.
Oczywiście nie żyjemy w świecie, w którym rzeczy, które kochamy, przychodzą nam łatwo. Zatem na ścieżce Jimmiego stoi wiele niepowodzeń. Okazuje się, że pośrednik w obrocie nieruchomościami tylko żartował Jimmiemu i Montowi. Pewnego dnia przybywają do domu i odkrywają, że ich meble zostały wyrzucone na krawężnik, a przed domem widniał duży napis SPRZEDANE. Wściekły Jimmie wszystko sprowadza z powrotem. Postanawia spróbować odkupić dom w banku. Ale Mont wraca do pośrednika w handlu nieruchomościami, aby poznać prawdę o pochodzeniu domu. Jak się okazuje, wcale nie zbudował go dziadek Jimmiego. Został zbudowany w latach pięćdziesiątych XIX wieku.
Ostatnia kropla, ostatnia oferta Jimmiego, następuje podczas przedstawienia, które Mont organizuje na strychu domu, w którym biorą udział różne postacie z ich życia. Spektakl ma uczcić śmierć ich przyjaciela z dzieciństwa, Kofiego, z którym dopiero zaczynali na nowo nawiązywać kontakt (nie mniej, w domu). Pod koniec przedstawienia Mont demaskuje Jimmiego, który chce po prostu położyć temu kres. Rzecz w tym, że Jimmie przez cały czas wiedział, że tego domu nie zbudował jego dziadek.
Dlaczego więc Jimmie utrzymywał iluzję? Dlaczego udawał, nawet za cenę własnego szczęścia? Ponieważ tak wielka miłość do miasta i niemożność porzucenia go, tak właśnie na ciebie wpłynie. Patrzysz, jak tracisz dom, i czujesz, że nie możesz tego powstrzymać. Zrób więc, co możesz, żeby to zrobić: przestań. Jimmie miał podstawy do zgorzknienia i złości, gdy sprawy nie układały się pomyślnie. Zamiast tego podwaja swoją miłość do miasta, wypowiadając jedno z najbardziej wpływowych zdań, jakie kiedykolwiek słyszałem w kinie: Nie możesz go nienawidzić, jeśli go nie kochasz.
Jak film trafia do sedna
To, co czyni ten film niezapomnianym, to cała miłość, jaką chce on przekazać. Wszystko, od portretów miasta po sposób, w jaki przedstawia czerń, emanuje poczuciem miłości i silną chęcią Do Miłość. Najbardziej rozdzierający serce kończy się w momencie, gdy miłość staje się zbyt męcząca, aby ją kontynuować, gdy Jimmie opuszcza Monta i jego dziadka i odpływa (dosłownie) nie wiadomo dokąd. Jest zmęczony próbami sprawienia, żeby to zadziałało. Bez domu, na który można patrzeć, dryfuje.
Chciałbym myśleć, że w przeciwieństwie do niektórych interpretacji, to zakończenie nie oznacza, że życie Jimmiego dosłownie się skończyło. Jest dokładnie tam, gdzie wielu z nas, w tym ja, znajduje się: potrzebuje nowego domu i jest gotowy puścić przeszłość i ją odnaleźć. Nie, to niesprawiedliwe, szczególnie w przypadku czarnych rodzin, które coraz częściej to dostrzegają trudno jest żyć w głównych obszarach metropolitalnych Stanów Zjednoczonych . To nie powinno tak wyglądać. Mamy nadzieję, że za naszego życia niedrogie mieszkania staną się bardziej dostępne.
nie, wygram
Tymczasem jestem wdzięczny, że ten film powstał. Służy do udowodnienia nam, że te rzeczy Czy dzieje się na świecie, z ludźmi i miastami, które kochamy. To, że być może będziemy musieli odpuścić, nie oznacza, że miłość odejdzie. Jak to możliwe? Jesteśmy częścią historii miejsc, które nazywamy domem. Pomogliśmy to ukształtować. Czy tego chcemy, czy nie, czy tego chcemy, czy nie, zostawiliśmy po sobie ślady. Nikt nie może nam tego odebrać.
(Zdjęcie główne: A24)