„Hollywood” Ryana Murphy’ego: Gdzie poszło nie tak?

Hollywood Gdzie poszło źle

Hollywood – zdjęcie: Netflix

Hollywood to pierwszy serial oryginalny powstały w ramach umowy producenta Ryana Murphy’ego z Netfliksem. Program, który miał premierę nieco ponad dwa tygodnie temu, był promowany przez Netflix przy użyciu wielkich fanfar i jazzowych rąk. A mimo to jakoś umknęło temu miejscu. Jedna z naszych stałych współautorek, Melissa Taylor, dzieli się swoimi przemyśleniami.

Nie trzeba było długo czekać, aby widzowie zaczęli szukać dziury w całym List miłosny Ryana Murphy'ego do Tinseltown . Zlekceważenie tego byłoby jednak niesprawiedliwe (i nieprawdziwe). Hollywood jako kompletna klapa. Serial zyskał przyzwoite 7,7 na IMDB i 78% akceptacji widzów na Rotten Tomatoes. Przez ostatnie dwa tygodnie film znajdował się także na liście dziesięciu najpopularniejszych filmów Netflixa. Jednak ocena krytyków Rotten Tomatoes na poziomie 58% jest być może bardziej wymowna: Hollywood zdecydowanie nie jest świeże.



potok jeden kawałek

Z Hollywood Murphy chciała napisać historię na nowo, tworząc alternatywną narrację, w której postacie queer, BAME i postacie kobiece otrzymają uwagę i szacunek, na jaki zasługują. I technicznie tak, właśnie to osiąga finał. Ale jest Hollywood bardziej projekt próżności niż faktyczna siła ku dobremu?

Nie można wątpić w dobre intencje Murphy’ego. Z jego filmografii wynika, że ​​chce się propagować autentyczne portrety niedostatecznie reprezentowanych grup . Jednak tworzenie fikcyjnej przeszłości nie przyczynia się do zwiększenia równości w roku 2020.


Prawdziwa historia? Nie całkiem

Pod niektórymi względami, Hollywood jest autentyczny. W serialu występuje wiele prawdziwych postaci, w tym gwiazdy filmowe, takie jak Hattie McDaniel i Vivien Leigh (obie Przeminęło z wiatrem ). Opiera się także na wielu prawdziwych historiach ze Złotej Ery Hollywood. Niejaki Scotty Bowers prowadził firmę eskortową na stacji benzynowej. A imprezy reżysera George’a Cukora były w rzeczywistości równie legendarne, co rozpustne.

Jednakże, Hollywood po prostu nie ma wymaganej głębi charakteru. Chociaż jest tu nawiązanie do fabuły, nie są one aż tak szczegółowe. Niektórzy są nawet płytcy i leniwi.

Camille (Laura Harrier) jest naszą główną bohaterką, ale wiemy o niej tylko tyle, że spotyka się z Raymondem (Darren Criss). Rock Hudson był odnoszącą sukcesy gwiazdą filmową w prawdziwym życiu, ale w Hollywood jest stereotypowym ładnym, ale głupim mięśniakiem, ogłupionym do karykatury.

To nie wszystko jest złe. Oglądanie każdej sceny z Avisem Ambergiem i Ellen Kincaid (odpowiednio Patti LuPone i Holland Taylor) to przyjemność. Te dwie starsze postacie kobiece są wyjątkowe, pełne życia i wcale nie niewidoczne. Jednak to nie wystarczy, aby utrzymać serię. Hollywood postacie nie są autentyczne: charakterystyka Murphy’ego kończy się na słowach „gej”, „stary” i „czarny”. Dzięki, nie potrzebujemy kolejnej dwuwymiarowej serii.


Za dużo uroku?

Ogólnie, Hollywood brakuje dramatycznego napięcia. Wszystko jest trochę za proste; trochę zbyt błyszczący i przyjemny.

Murphy chce, żebyśmy uwierzyli, że te postacie starają się zmienić historię w epoce uprzedzeń. Nie zapominajmy o tym w tym okresie Hollywood została ustalona, ​​​​homoseksualizm był nadal nielegalny, a przestrzenie publiczne były segregowane, aby wykluczyć osoby czarnoskóre. Poza kilkoma koktajlami Mołotowa i odmową zrobienia zdjęcia Rockowi i Archiemu przez niektórych fotografów, konsekwencje dla tych postaci są bardzo niewielkie. To po prostu niewiarygodne. W 2020 roku ludzie nadal są zawstydzani i atakowani za to, kim są. W latach czterdziestych sytuacja wyglądałaby jeszcze gorzej.

Hollywoodzki serial limitowany Netflix 1 maja

Wiele postaci jest też trochę zbyt miłych i zbyt łatwo dają się zwieść. Na przykład w serialu pojawia się kilka wzmianek o zdolności Raymonda do udawania białego. Archie i Camille twierdzą, że nie do końca rozumie uprzedzenia, jakich doświadczają ludzie kolorowi, ponieważ nie wygląda na pół Filipińczyka. Jednakże, ponieważ jest „dobrym facetem”, wydaje się, że uchodzi mu to na sucho, nie rozumiejąc swojego błędu. W serialu brakuje bardziej intensywnego momentu, w którym uczy go Camille i Archie.

Dodatkowo problematyczna jest postać Henry'ego Wilsona. Jest systematycznym sprawcą przemocy, żerującym na młodych mężczyznach, a zwłaszcza na walce Rocka ze swoją seksualnością. Ale wszystko to zostaje zapomniane, ponieważ na koniec postanawia być dobry. Jeśli Murphy próbuje dać nam lekcję moralności, to najwyraźniej się myli.


Nieszczęśliwe zakończenie

Pomimo tych problemów, Hollywood ma wystarczającą ilość mięsa, aby utrzymać zainteresowanie widzów przez cały czas. Jednak zakończenie nie tylko się rozpada: pozostawia kwaśny posmak.

Łatwość, z jaką bohaterowie osiągają swoje cele, jest obraźliwa. Jakby tylko ludzie queer i BAME starali się nieco bardziej w latach czterdziestych XX wieku, mogliby już osiągnąć prawdziwą równość. Gdyby tylko kobiety tupnęły, nie byłyby tak długo lekceważone.

Jest też poczucie rozczarowania. Z Hollywood finale Murphy stworzył utopię. Gdyby kolejne 80 lat historii trwało od tego momentu, w 2020 r. społeczeństwo byłoby w świetnym stanie, bez niesprawiedliwości i z równą reprezentacją dla wszystkich. Ale na tym właśnie polega problem z tworzeniem historii alternatywnej: ona nie istnieje.

Chociaż od lat czterdziestych XX wieku poczyniliśmy ogromne postępy, świat nadal ma wiele do zrobienia. Hollywood sprawia, że ​​czujesz się trochę zimno na myśl o tym, jak daleko jeszcze nie doszliśmy. Dwadzieścia dwadzieścia z pewnością nie jest utopią.


Co sądzisz o Ryanie Murphym? Hollywood ? Co mógł zrobić lepiej? Daj nam znać swoją opinię w komentarzach.