Dzisiaj wcześniej, Różnorodność opublikował oszałamiające exposé o problemach nękających Marvel Studios. W artykule jest wiele szokujących rzeczy, ale jedno zdanie szczególnie mnie niepokoi.
Z artykułu wynika, że Loki Finał drugiego sezonu, który zostanie wyemitowany 9 listopada, skupi się głównie na Kangu Zdobywcy. Kang gra Jonathan Majors, który przygotowuje się do stanięcia przed sądem pod zarzutem przemocy domowej. Marvel ma naprawdę przerąbane, jeśli chodzi o perspektywę Kanga, twierdzi anonimowe źródło, które podobno widziało finał. A okazję do napisania od nowa mieli dopiero niedawno [z powodu strajku WGA]. Ale nie widzę ścieżki, która pozwoliłaby im posunąć się dalej z nim.
Niezależnie od tego, jak Marvel poradzi sobie z obecnością Majorsa w świetle postawionych mu zarzutów – przekształcili już inne postacie z innych powodów, zastępując Edwarda Nortona Markiem Ruffalo w przypadku Hulka i Terrence'a Howarda Donem Cheadle w przypadku War Machine, ale nadal to nie jest możliwe. nie jest to zadanie godne pozazdroszczenia — jeśli artykuł jest dokładny i Loki Finał drugiego sezonu jest jeszcze bardziej poświęcony Kangowi niż reszta sezonu, więc nie wróży to dobrze historii sezonu.
Już wielokrotnie na to narzekałem Loki sezon 2 wydaje się w dużej mierze niezainteresowany samym Lokim, często spychając go na dalszy plan, ponieważ fabuła koncentruje się na niekończącym się majstrowaniu przy Krośnie Temporalnym. Jeśli finał sezonu jest jedynie przygotowaniem do następnego występu Kanga, może się wydawać, że drugi sezon w ogóle nie ma sensu.
Tym bardziej, że był to finał ostatni pora roku. Pamiętacie, jak cały ostatni odcinek był długim wprowadzeniem do „Tego, który pozostaje”? Należałem do widzów, którzy uważali, że finał się udał, mimo że był niekonwencjonalny, ale boję się myśli, że ponownie będę musiał siedzieć nad tą samą koncepcją. Po Loki Sezon 1 i scena po napisach Ant-Man i Osa: Quantumania, ile jeszcze wstępów do Kanga będziemy oglądać? Czy wojna wielostronna mogłaby już się rozpocząć?
Wszystkie te problemy wskazują na głębsze problemy stojące przed Marvel Studios: mandat, prawdopodobnie od jego spółki-matki Disneya, aby produkować jak najwięcej treści, dając jednocześnie osobom, które faktycznie je tworzą, jak najmniej pieniędzy, czasu i zasobów. Pisarze spędzili lato strajkując, aktorzy wciąż próbują zawrzeć uczciwy układ, a pracownicy VFX tworzą związki zawodowe. Tymczasem Marvel (znowu za czasów Disneya) przyjął formułę, która się sprawdziła – opowiadając w dużej mierze samodzielne historie, które również splatają szerszą narrację – i zabił ją, próbując zrobić zbyt wiele i zbyt szybko. Nie bez powodu Złota Gęś jest tak ponadczasową bajką: ponieważ za każdym razem, gdy krótkowzroczni menedżerowie dostaną ją w swoje ręce, nie tracą czasu na posiekanie jej na kawałki.
(przedstawiony obraz: Disney+)